sobota, 6 października 2007

Obożewtyczka!

Dziś rano było super – do czasu. Wprawdzie nie pobawiłem się okularami mamy ani jej komórką, bo zanim je znalazłem za poduszką mamy (i zanim usłyszałem zwykłe: „Chłopie, to nie jest dla dzieci” albo: „Chłopie, zostaw to” – mama, jak to mówi, jest bardzo śmieszna, bo ma zamknięte oczy, a jednocześnie próbuje zrobić groźną minę, co zawsze sprawia, że nabieram jeszcze większej ochoty do zabawy), w ręce wpadło mi coś innego. To coś ma dwa takie same końce – zimne, srebrne i śliskie, długie na pół jednego mojego palca (ale nie tego najmniejszego), a potem ma takie coś czarne i szerokie i z tego czarnego szerokiego wychodzi takie długie, cienkie, czarne, które nie wiem jeszcze, dokąd prowadzi. A wszystko znowu przez mamę, która zawsze przerywa mi zabawę w najciekawszym momencie, w zamian próbując mi wcisnąć grzechotkę albo pogłaskać/ pocałować, albo czymś nakarmić, jakby nie było na to czasu po zabawie.
Najgorsze jest to, że dziś naprawdę myślałem, że uda mi się odkryć coś nowego. Byłem bardzo cicho i prawie się nie ruszałem, bo ta rzecz sama właściwie wpadła mi w ręce. Po prostu: odwróciłem głowę i ją zobaczyłem, tę rzecz. Więc i mama miała cały czas zamknięte oczy i nie robiła żadnych min, tylko cicho sobie oddychała. I wszystko by było super, gdyby nie to, że jak sobie macałem to czarne-długie-cienkie, to coś zaczęło się poruszać z drugiej strony łóżka, obok głowy mamy. Wtedy mama przestała cicho oddychać, szybko otworzyła oczy, popatrzyła mi na ręce i zajęczała dziwnie: „Obożewtyczka!” i zaraz: „Obożelampka!”, po czym wzięła mi to cienkie-czarne-długie razem z tym czarnym i szerokim oraz z tymi zimnymi i śliskimi.
No, to nie było zbyt przyjemne, tym bardziej, że mama ścisnęła mi lekko rączkę, żeby wyjąć to coś. Nie to, żeby mnie bolało, ale… płakać było o co. No bo co to za zwyczaje: tak nagle zabrać ci zabawkę i jeszcze ściskać rączkę? W dodatku nie dowiedziałem się najważniejszego – co było na końcu tego długiego-cienkiego-czarnego. Bo skąd niby mam wiedzieć, co znaczy obożewtyczka? Pojęcia też jeszcze nie mam, co to jest obożelampka.
I co z tego, że mama potem mnie całowała i mówiła, że jestem duży, bo dziś właśnie skończyłem siedem i pół miesiąca? I tak miałem o co być obrażony.

1 komentarz:

galeria pisze...

To ja mistrz nie wielki
bo wielki
gdzie sa zdjecia?
gdzie sa?
gdzie?
?

ps pozdrawiam
mistrzuniu