wtorek, 26 sierpnia 2008

Słownik wyrazów moich, cz. 1.

Teraz to ja bardzo dużo mówię. Nie jest to takie mówienie, jak dorosłych, ale… mnie się podoba! Mojej mamie chyba też, bo mi powiedziała, że zrobimy razem Słownik wyrazów moich, żebyśmy nie zapomnieli, jak to śmiesznie było kiedyś, znaczy się: teraz. Trochę nie wiem, o co tej mojej mamie chodziło z tym "kiedyś" co jest "teraz", ale pomysł zabawy w słownik wydał mi się superowy. Wprawdzie myślałem, że słownik to coś innego (np. jakiś rodzaj pocigu, zabawy w pocik), ale i tak jest fajnie. Oto więc ten słownik, słownik wyrazów moich, znaczy się.

Amen – to np. takie, co moja baba nosi na szyi, ale też to, co mama nosi w uszach albo to, co jest takim jakby panem w domu baby czy w drodze do parku. Moja mama nie lubi tego słowa za bardzo i zawsze, gdy usłyszy, że ja mówię „Amen”, mówi „Anna”, albo coś takiego. Lubię się tak bawić z moją mamą, w to mówienie na przemian znaczy się. A „Anna” też umiem powiedzieć, a co!

Anna – no właśnie, umiem. Ale nie wiem, co to znaczy. Raz w parku jedna baba mówiła do swojej dzidzi „Ania, Ania” i bardzo się śmiała, kiedy i ja zacząłem wołać „Anna, Anna”, więc to chyba fajne jakieś słowo jest.

Baba – no to wiadomo, co to jest. Baba daje dużo jeść, czasem tyle, że już nie chcę, ale ona cały czas daje i tak, jeść znaczy się.

Bacian – to taki ptak (kaka, znaczy się, po mojemu). Ale bardziej niż ptak to znaczy, że kocham (głównie moją mamę).

Baja – to jak mama czyta takie różne książeczki, ale też, jak wstajemy rano i mama mi przed śniadankiem puszcza (podchodzi w jedno takie miejsce i robi "cyk") taką baję w tym żółtym pokoju. I wtedy różni ludzie tak śmiesznie różne rzeczy mówią i sobie mogę słuchać i wyobrażać, co to znaczy.

Brumbrum – to już wiecie, ale przypomnę: to samochód, ale też rowerki i autobusy, i inne takie. Bardzo fajne to rzeczy są, te brumbrumki, znaczy się.

Butć – to to, co każdy zakłada na nogę, jedną, a potem drugą. Butćiem można też rzucić, jak się zezłości, znaczy się, jak ja się zezłoszczę, bo mama raczej nie rzuca.

Byzia – to to, gdzie są oczki, i nosek, i uszka, choć uszka są dalej bardziej, najpierw jest jednak byzia z noskiem i oczkami. Ona jest z przodu dzidzi, baby, dziadzi, mamy i wszystkich.

Ciach – tak, ale dopiero niedawno, zaczęła robić moja mama. Ciach jest wtedy, gdy np. włożę palec do takiego klocka od pocigu i on trochę wystaje, ten palec, znaczy się, i mama wtedy bierze swoją rękę i głośno mówi „Ciaach”, a ja się śmieję. To mama jeszcze raz mówi „Ciaaach”, a ja jeszcze bardziej się śmieję. To mama…

Ciacia – to na przykład ta, co mi przyniosła ten drewniany pocik i bajeczki, albo ta, która robiła ze mną „akuku”, jak u nas trochę (niedługo – szkoda!) mieszkała, albo ta, co ze mną jeździła brumbrumkami u baby jakoś niedawno.

Czimpaczi – to takie powiedzenie. Baba mnie nauczyła. Baba jakoś jak to mówi, to jej inaczej wychodzi (coś może tak: „ras, dwa, czy, kól paczy, a kólowa śpi”), ale dla mnie to jeszcze za trudne. Poza tym Czimpaczi też jest ładnie, prawda?

Dampa – to jest na przykład w drodze z parku do domu (albo odwrotnie) albo w domu, albo na schodach. To jest u góry i jak zrobić "cyk", to jest jasne, choć nie wszystkie dampy tak mają, np. ta w drodze do/z parku tak nie ma, bo jej się nie da zrobić "cyk", a może tylko - ja nie wiem, jak to zrobić, ten "cyk", znaczy się?).

Daaat’ – to jest wtedy, kiedy bardzo czegoś chcę, oj bardzo.

Dam-dam-dam-dam! – a to jest wtedy, kiedy już strasznie się zdenerwuję, że czegoś chcę, a wciąż tego nie dostaję.żeby mi nie dać, no jak?

Dinda – to jest w domu u baby-dziadzia, jak się do nich do domku jedzie, znaczy się. Wchodzi się wtedy do dindy i ona jedzie, i za chwilę już się jest u baby-dziadzi. Ale najfajniejsze w dindzie jest to, że tam można zrobić "cyk-cyk" i się takie czerwone małe światełka wtedy świecą, w tej dindzie znaczy się.

Dziadzia – no chyba nie muszę wam mówić, co to znaczy? Dziadzia jest najfajniejszy! Dziś kupił mi taką zabawkę, której jednak… trochę się boję. Ale i tak jest najfajniejszy, ten dziadzia znaczy się.

Dzidzia - to jest taka w wózku albo taka w piasku, albo taka na rowerku, albo taka na takich buciach z kółeczkami. Dzidzie są inne niż dorośli, choc niektóre sa już bardziej ode mnie duże, dużo bardziej duże. Ale to i tak są dzidzie.

Dziuła – to jest wtedy, gdy tam można włożyć palec albo nawet więcej palców. Dziuła jest bardzo ciekawa, bo tam jest pusto i się w niej dużo rzeczy może zmieścić. Lubię dziuły, ale bardziej dziadzię, lubię, znaczy się.
cdn.