środa, 10 października 2007

Czego chcesz, CZEgo?

To straszne, jak bardzo dorośli potrafią nie rozumieć tego, co się im przekazuje.
Sami używają tylu słów (zdecydowanie za dużo) i myślą, że wszyscy powinni robić tak samo. A przecież nie trzeba MÓWIĆ tymi ich słowami, żeby POWIEDZIEĆ to, co istotne i o co tak naprawdę komuś chodzi. Gdyby postępowali tak jak ja, i ich, i moje życie byłoby prostsze. Musieliby tylko trochę bardziej się skupić, trochę uważniej spojrzeć/ wsłuchać się i już wiedzieliby, co się dzieje. Nawet tego ich czasu wcale nie marnowałoby się więcej niż teraz. No bo pomyślcie: wystarczy się uśmiechnąć, by było wiadomo, że jest nam dobrze i wesoło, wystarczy wyciągnąć ręce, by dać do zrozumienia, że chcemy się przytulić, wystarczy wykrzywić twarz i krzyknąć „Aaaaa!”, żeby wszyscy się domyślili, że jesteśmy obrażeni i czegoś nie chcemy, wystarczy zamachać rękami, by dostać w nie to, co nam się podoba, z kolei machając nogami, pokazujemy, że chcemy się poruszyć, kiedy uciekamy wzrokiem w głąb siebie, jasne jest, że napełniamy pieluchę… Ile tego jest! Tymczasem dorośli tak dużo mówią, a najczęściej i tak niewiele z tego rozumieją. Nie widzą też tego, co ja im daję tak wyraźnie poznać. Bo przeszkadzają sobie słowami. A potem się dziwią, że JUŻ nie wiedzą, o co MI chodzi. I się obrażają – i na siebie, i na mnie.
Moja mama na przykład. Mówi: „No to ja JUŻ nie wiem, Pimonku, co jest grane! Czego TY chcesz?” i zostawia mnie czasem na chwilę, myśląc, że mi tak będzie lepiej, bo się zastanowię i zmienię zdanie albo zajmę się jakąś głupią chrupką (nie no, dalej lubię chrupki – UWIELBIAM JE! – ale przecież nie wtedy, gdy chcę mleczka albo się pobawić, albo zobaczyć listeczki, albo…). Więc ona mówi tymi swoimi słowami, a ja tymczasem trę oczka już tak mocno, że tylko głupi mógłby nie zauważyć, że mi się chce spać!
To dlatego, przez te jej słowa, musiałem się z nią dzisiaj pokłócić. Kłóciliśmy się strasznie długo, jakieś pięć minut, jeszcze rano, zanim przyszła moja nowa niania (mam ją już od tygodnia) i zanim mama się schowała w kuchni z tym swoim komputerem (o tak!, to słowo znam już od dawna dobrze, tak często przecież słyszę: „Skarbie, mama MUSI coś zrobić na KOMPUTERZE, poczekaj chwileczkę, prrroszę cię”). No więc mama posadziła mnie w krzesełku i zajęła się przygotowywaniem tych swoich zabawek z tej białej szafki. A ja nie chciałem być w krzesełku i pokazywałem jej to wy-raź-nie. A ona nic tylko: „Chcesz soczku? – A może chrrrupkę? – Pozwól mamie coś zrobić, chwiLECZkę. – Nie płacz już, łobuuuzie. – JoAchim, proszę cię. – Ale o-co-ci w końcu chodzi, PimonkUUU???”. No przecież można się było załamać! I co się dziwić, że zacząłem płakać? A ona jeszcze: „Kochanie, daj mamie sekundkę” i „Popatrz, lewek do ciebie przyszedł”! I sobie siadła naprzeciwko mnie i zaczęła mi coś tłumaczyć, że czas, że zaraz, że JUŻ oraz że co, że jak to, że ona tak (wiele), a ja (nic). No przecież myślałem już, że wyjdę z siebie! W końcu mnie wzięła na ręce, ale ile się musiałem namachać i nawyciągać. Aż mnie potem całe rączki bolały i musiałem się przespać, żeby odpocząć.
Najgorzej jednak jest, gdy zbierze się dwóch albo więcej dorosłych i stają przede mną, i zaczynają się sprzeczać. Wygląda to tak:
Ja (pokazuję) – swędzą mnie dziąsełka i jest mi źle.
Babcia (mówi) – „Rany, dziecko jest głodne! Kukuśku – pipuśku – kokośku ko-kochany!”.
Mama (mówi) – „Oj, łobuzie, czyżbyś chciał pobrykać?”.
Albo tak:
Ja (pokazuję) – ale fajnie mi w tej wodzie, nie mam pieluchy, a sobie siusiam.
Mama (mówi) – „JoAchim, chłopie, nie masz już czasem dość?”.
Dziadek (mówi) – „Burasku, kotku-michotku, pewnie ci zimno? Niedobra ta mama, tak trzyma cię w tej wodzie! – Wyjmij go może już?!”.
Można zwariować!
Tak więc to straszne naprawdę jest, jak bardzo dorośli potrafią nie rozumieć tego, co się im przekazuje. I smutne.
Ale wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? Coraz częściej sobie myślę, że może oni, ci dorośli, wcale nie są tacy głupi. Oni tylko udają, zasłaniając się tymi swoimi słowami. A tak naprawdę chcieliby, by wszystko działo się tylko po ich myśli. Żeby inni (ja na przykład) im nie przeszkadzali w takim ich własnym wyobrażeniu o tym, co się powinno dziać, a co nie. Dlatego tak często nie widzą i nie słyszą tego, co się im przekazuje.
I to jest jeszcze bardziej smutniejsze.

Brak komentarzy: