poniedziałek, 7 kwietnia 2008

Niech żyje organizacja!

Lubię takie dni, jak dzisiejszy. Rano długo jestem sam tylko z mamą i dzieje się dużo ciekawych rzeczy. Dużo też jest krzyku, głównie mamy, która się złości, jak coś idzie nie po jej myśli. Ale ja też sobie od czasu do czasu krzyczę, głównie wtedy, gdy moja mama robi coś nie po mojej myśli, czyli – przerywa mi zabawę w najlepszym jej momencie, tej zabawy, znaczy się.
W dni takie, jak dzisiejszy, oprócz tego, że się dobrze bawię, najbardziej często też zastanawiam się, o co tak naprawdę chodzi tym dorosłym, a dokładniej – o co chodzi mojej mamie. Bo jest tak: gdy mama jest ze mną sama, zwykle organizuje mi jakieś fajne zajęcia i robi tak, że dzieje się dużo różnych rzeczy. Ale potem, jak te rzeczy się dzieją i jak ja bawię się w najlepsze, wydaje mi się, że mama ma pretensje, że się dzieją, te rzeczy, znaczy się, zamiast się z nich cieszyć razem ze mną.
Dziś na przykład. Mama zorganizowała mi, że:
- zaatakował mnie kwiatek, ten duży, co stoi na ziemi w pokoju; zaczęło się wprawdzie od tego, że to ja pociągnąłem go za listek, a wtedy on na mnie spadł i obsypał mnie takim czarnym czymś, co ma trochę grudek i z czego wychodzi ten kwiatek; nie żałuję, że mnie obsypał, i tak było całkiem fajnie!;
- rzuciła się na mnie huśtawka; nie wiem w sumie, dlaczego, się rzuciła, znaczy się, bo ja ją tylko chciałem trochę przesunąć, więc nie musiała się rzucać, nie?;
- wysypałem sobie wszystkie rzeczy, i mamy, i moje; chodzi o te, które mama zbiera najpierw w łazience, a jak już ich dużo uzbiera, to je wkłada do pralki, czyli tej takiej białej szafki, co się kręci w środku i warczy, a potem je mama wiesza na takim białym z drutami, co już dwa urwałem, te druty, znaczy się; no więc z tych rzeczy, co je wysypałem, zrobił się taki fajny i mięciutki dywanik w łazience, ale mama tego (naprawdę nie wiem, dlaczego) w ogóle nie doceniła i szybko z powrotem pochowała wszystkie te rzeczy i zabrała mnie z łazienki;
- wysypałem różne takie różności, które nie wiem, jak się nazywają, ale są w szafie w takich workach i reklamówkach (część jest też w takiej szarej skrzynce) i czasem (wiem, bo raz widziałem!) wyjmuje je tata, żeby coś „przyprawić w domu”, jak mówi moja mama, tak trochę jakby ze śmiechem to mówi, ale nie wiem, o co to chodzi, z tym przyprawianiem, znaczy się, i z tym jakby śmiechem, więc się nad tym nie zastanawiam;
- zjadłem trochę takiego czegoś, co było na moim buciu; no tym, w którym chodzę na spacerki, nie tym po domu; i sam wiem, nie było to wcale dobre, ale naprawdę, moja mama nie musiała aż TAK krzyczeć, i tak więcej nie chciałem tego jeść, głupi w końcu nie jestem!;
- popstrykałem sobie (NARESZCIE!) trochę tym pstryczkiem, co jest na takiej szarej długiej rzeczy z okrągłymi dziurami pod mamy biurkiem w pokoju; niestety, mama strasznie szybko zobaczyła, co robię i zabrała mnie spod biurka krzycząc „łobuzie, NIE wolno, kopnie cię prąd!!!”; rany, nie wiem, o co tyle krzyku, o te trzy pstryk-pstryczki?
Tak, mama strasznie fajnie mi to wszystko zorganizowała. I kilka jeszcze innych rzeczy, których już nie pamiętam. Naprawdę świetnie się bawiłem, tylko nie wiem, o co moja mama była taka zła? Ale potem przyjechał tato i pojechaliśmy razem na wycieczkę. I też było fajnie, tylko… jakby mniej zorganizowana była, ta wycieczka, znaczy się.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Hello. This post is likeable, and your blog is very interesting, congratulations :-). I will add in my blogroll =). If possible gives a last there on my blog, it is about the Toner, I hope you enjoy. The address is http://toner-brasil.blogspot.com. A hug.